piątek, 14 października 2016

Artykuł: System Edukacji w Korei

[GRAFIKA: kadr z MV Lovelyz 'Candy Jelly Love' - https://www.youtube.com/watch?v=HRQEs4vOIrY]
Jako ludzkość doszliśmy w pewnym momencie do wniosku, że trzeba się uczyć. Było to mniej-więcej jakoś w tym samym okresie, w którym za jedną z najbardziej śmiercionośnych broni znanych ludzkości uważaliśmy pięściaki, a populację dziesiątkowały najświeższe nowinki biologiczne w postaci coraz to nowych chorób i coraz bardziej agresywnych dzikich zwierząt. Niemniej, młodzi ludzie już wtedy odbywali inicjacje - mówiąc krótko, udowadniali, że w czasie swojego krótkiego (acz intensywnego) życia nabyli akurat tyle wiedzy, żeby przetrwać całą jego resztę (nie mniej intensywną). Oczywiście, na przestrzeni lat nieco zmodyfikowaliśmy ten system, budując akademie (jak Platon), uniwersytety (jak Władysław Jagiełło), kolegia, pensje... a w końcu dotarliśmy do momentu, w którym znajdujemy się teraz - w erze powszechnych, publicznych - lub nie - szkół różnego stopnia. 

Pamiętacie ten moment, gdy zdmuchiwaliście spokojnie świeczki na torcie - było ich pięć lub sześć, zależnie od roku w którym mieliście okazję się urodzić - a w tym samym momencie do waszych drzwi zapukała ustawa o systemie oświaty? Potraficie przypomnieć sobie swój pierwszy tornister? I moment, w którym wasza motywacja do dalszej nauki spadła na poziom niższy niż rów mariański, a przy codziennym wstawaniu na zajęcia trzymał was tylko uporczywy budzik i znaczące spojrzenia rodziców przy śniadaniu?

Nauka to dla niektórych wciąż przywilej, jednak duża część ludzi na całym świecie z pewnością może pochwalić się doświadczeniami związanymi z uczęszczaniem do szkoły. Nie inaczej jest w Korei Południowej - kraju, który znajduje się w pierwszej piątce państw świata z najlepszym systemem oświaty.

[GRAFIKA: kadr z MV Lovelyz 'Candy Jelly Love' - https://www.youtube.com/watch?v=HRQEs4vOIrY]

Tak jakoś się złożyło, że w kwestii szkolnictwa globalizacja postępuje bardzo dynamicznie - więc system edukacji wygląda dość podobnie na całym świecie, z mniejszymi lub większymi różnicami. Czasami chodzi o to, w jakim wieku rozpoczyna się edukację, a czasami o to, czego w zasadzie uczyć tych wszystkich młodych, 'spragnionych wiedzy' ludzi; jednak nawet jeśli środki są zależne od danego kraju, cel jest jeden - a jest nim szeroko pojęte. górnolotne z założenia kształcenie kolejnych pokoleń.

W Korei Południowej edukacja dzieli się na kilka etapów - dla lepszego zobrazowania tego, przez co przechodzą młodzi Koreańczycy, przygotowałam niżej tabelkę pomocniczą. Trzeba tutaj jednak zaznaczyć, że używam terminu 'gimnazjum' jedynie z braku lepszego określenia; chodzi jednak o szkołę tego poziomu, na którym uczniowie pozostają w przedziale mniej-więcej od dwunastu do piętnastu, szesnastu lat. Cały świat poukładał to sobie stopniami; my, dla odmiany, naród Mickiewiczów i Słowackich, postanowiliśmy oddać hołd antycznym Grekom i ich pomysłom na nauczania. Cóż...

Uwaga! Wiek w tabelce zgodny jest z koreańskim sposobem jego liczenia.


Po etapie 'gimnazjalnym' uczniowie w Korei Południowej mają przed sobą dwie ścieżki rozwoju - liceum lub szkołę zawodową. Druga z tych opcji jest jednak zdecydowanie mniej popularna - decyduje się na nią zdecydowana mniejszość (jak podaje Wikipedia, jest to zaledwie 18% młodzieży). Jest to spowodowane negatywnym postrzeganiem tego typu szkół przez społeczeństwo; Koreańczycy uważają również, że kontynuowanie nauki na uniwersytecie - możliwie jak najlepszym - to wyznacznik prestiżu i gwarancja wysokich zarobków w przyszłości. Z tego powodu właśnie chciałabym skupić się na (moim zdaniem) najbardziej specyficznym okresie w życiu młodych mieszkańców Korei Południowej, jakim jest czas liceum.

[GRAFIKA: kadr z MV Lovelyz 'Candy Jelly Love' - https://www.youtube.com/watch?v=HRQEs4vOIrY]

Dzień koreańskiego licealisty trwa, w przybliżeniu, około szesnastu godzin - i jest to czas niemal całkowicie poświęcony na naukę. Spróbujcie to sobie wyobrazić; zrywacie się z łóżka bladym świtem i w pośpiechu jecie śniadanie, żeby nie spóźnić się na pierwszą lekcję. W szkole spędzacie standardowo około ośmiu godzin, ale to jeszcze nie koniec, bo po tych zajęciach pędzicie na kursy przygotowujące do CSAT (o samym egzaminie opowiem więcej w dalszej części artykułu) w specjalnych instytucjach zwanych hagwonami. Do domu wracacie późnym wieczorem, często przed północą - i od razu kładziecie się spać, żeby odpocząć chociaż przez chwilę przed kolejnym dniem.

Presja jest ogromna - musicie być najlepsi w waszym liceum, wasze liceum chce być najlepsze w mieście, regionie, kraju... aby to osiągnąć, trzeba ciężkiej, żmudnej pracy. Rozwiązujecie test za testem, a na dodatkowych zajęciach płacicie korepetytorom za jeszcze większą ilość arkuszy egzaminacyjnych. Uczycie się języka angielskiego w sztywnych zdaniach, które ledwie przydadzą wam się w późniejszym życiu - ale za to mogą dać wam więcej punktów, lepszy wynik. Nie chcecie nikogo zawieść - rodzice, których rzadko ostatnio widujecie, wydają mnóstwo pieniędzy na wasz hagwon, a w szkole nauczyciele również nie pozwalają wam ani na chwilę odpocząć.

Po co to wszystko? 

Cała licealna kariera Koreańczyków zbiega się w jednym kluczowym punkcie, jakim jest egzamin CSAT. Jest to standaryzowany test sprawdzający wiedzę i umiejętności uczniów chcących kontynuować edukację na uczelniach wyższych - coś na kształt naszej polskiej matury, z tą jednak różnicą, że to CSAT podchodzi się o wiele, wiele poważniej. Mówi się nawet, że dobry wynik na tym egzaminie to szansa na równie dobrą przyszłość - niska nota oznaczać ma natomiast życiową porażkę.

Gdy przychodzi czas egzaminu, nic innego nie ma znaczenia - w końcu to moment zwrotny w życiu tysięcy młodych ludzi, walka o ich "być albo nie być". W tym dniu cały kraj ogarnia swoista gorączka; do tego testu wszyscy, niezależnie od tego, czy są uczniami czy nie, pochodzą naprawdę bardzo poważnie. Sklepy są otwierane później, a komunikacja tego dnia jest postawiona w stan szczególnej gotowości, zwiększając liczbę kursujących pojazdów - wszystko po to, aby uniknąć korków mogących utrudnić licealistom dotarcie na egzamin. Czasami wstrzymywane są nawet odloty samolotów, których hałas mógłby potencjalnie przeszkadzać uczniom podchodzącym do testu - w tym dniu absolutnie nic nie może przeszkodzić zdającym w podejściu do CSAT. Nawet na salach, w których test jest pisany, musi obowiązywać idealna cisza - a więc nici z tego, co u nas, w Polsce, jest standardowym elementem każdego takiego wydarzenia; nauczyciele pilnujący swoich podopiecznych nie mogą niczego jeść ani pić, żeby nie generować rozpraszających dźwięków.

W dniu egzaminu uczniowie są traktowani jak najważniejsi obywatele kraju - ich rodzice i znajomi dopingują ich od samego rana, a władze robią wszystko, żeby przygotować licealistom optymalne warunki do napisania testu w szczytowych granicach ich możliwości. Ale co potem?

[GRAFIKA: kadr z MV Lovelyz 'Candy Jelly Love' - https://www.youtube.com/watch?v=HRQEs4vOIrY]
CSAT to test, który jest honorowany przez koreańskie uczelnie wyższe, a więc jego wyniki decydują o przebiegu rekrutacji na uniwersytety w całym kraju. Oczywiście, marzeniem każdego koreańskiego licealisty jest osiągnąć jak najlepszy wynik, aby móc później kontynuować edukację w jak najbardziej prestiżowej placówce o najwyższym standardzie.

SKY oznacza, ni mniej ni więcej, trzy najbardziej utytułowane uniwersytety w całej Korei Południowej: Narodowy Uniwersytet Seulski, Korea University oraz Yonsei University. Wszystkie znajdują się w samej stolicy kraju i szczycą się niezwykle wysokimi progami wejściowymi. W związku z tym, rywalizacja w liceach jest naprawdę ogromna i osiąga czasami monstrualne rozmiary (a przynajmniej tak może to wyglądać dla nas, osób wychowanych w innej kulturze). Miejsca na dobrych uczelniach są ograniczone, ale - przynajmniej w opinii społecznej - gwarantują dobrą pracę po ich ukończeniu i sukces w dalszym życiu. Powoduje to niewyobrażalny wyścig szczurów już od najwcześniejszego dzieciństwa koreańskich uczniów - aby przebrnąć przez ten system edukacji, potrzeba dużo ciężkiej pracy, samodyscypliny i poświęceń. To wyczerpujący maraton, a główną nagrodą jest list gratulacyjny od twojego wymarzonego uniwersytetu.

Rzecz jasna, w całym kraju funkcjonuje o wiele więcej uczelni wyższych, jednak to te trzy są uważane za najlepsze. Bycie ich studentem to duże osiągnięcie - tylko ci najbardziej zdeterminowani zdołają utrzymać się na tej stromej drabinie, która prowadzi do nieba*.

*SKY to akronim ułożony z pierwszych liter nazw najbardziej prestiżowych uniwersytetów w Korei Południowej, jednak z jęz. angielskiego słowo "sky" oznacza właśnie "niebo" - jest to zaskakująco trafne określenie, biorąc pod uwagę, jak trudno dostać się do tego miejsca.

[GRAFIKA: kadr z MV Lovelyz 'Candy Jelly Love' - https://www.youtube.com/watch?v=HRQEs4vOIrY]
  • Podział roku szkolnego w Korei Południowej wygląda nieco inaczej niż u nas. Zajęcia rozpoczynają się w marcu i są podzielone na dwa semestry - pierwszy trwa do czerwca, a drugi od września do lutego. 
  • Uczniowie mają obowiązek noszenia mundurków od szkoły podstawowej aż do liceum; różnią się one w zależności od danej szkoły.
  • Do 2005 roku koreańscy uczniowie uczęszczali do szkół od poniedziałku do soboty, a do 2012 - od poniedziałku do piątku i w każdą nieparzystą sobotę miesiąca.
  • Każda klasa ma swoją osobną salę lekcyjną, w której uczniowie spędzają cały czas zajęć i nie zmieniają pomieszczeń w zależności od przedmiotu; zamiast nich, robią to nauczyciele. Jedynie niektóre zajęcia - np. wychowanie fizyczne - odbywają się w innych miejscach.
  • Bale, połowinki, studniówki - nic z tego. Alternatywą tych czynności, na które oczekują uczniowie w naszym kraju (mniej lub bardziej niecierpliwie), są wycieczki do takich miejsc jak Japonia lub wyspa Jeju. 
  • Kary cielesne, niestety, nadal są w koreańskich szkołach na porządku dziennym - obowiązują za brak pracy domowej lub inne "przewinienia".
  • CSAT - czyli wcześniej wspomniana "koreańska matura" - jest uważana za jeden z najtrudniejszych standaryzowanych egzaminów na całym świecie. 
  • W Korei Południowej wskaźnik samobójstw ludzi w wieku 10-19 lat jest stosunkowo wysoki w porównaniu z resztą świata; ma to duży związek z ogromnym stresem i presją nakładanymi na uczniów podchodzących do CSAT.

Dla zainteresowanych:
W Korei - w linku znajduje się tag do artykułów o koreańskim systemie edukacji, jednak cały ten blog mogę z czystym sercem polecić każdemu, kto chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o Korei Południowej. Wszystkie teksty napisane są niezwykle ciekawie i w niebanalny sposób łączą rzetelne informacje z lekkim, publicystycznym stylem!

Dramy: 
Jak wiadomo, telewizja kłamie - ale pomimo tego, filmy i seriale są nieodmiennie jednym z najbardziej plastycznych źródeł wiedzy o innych kulturach. Dla osób, które chcą zobaczyć, jak w samej Korei Południowej przedstawia się tamtejszy system szkolnictwa, osobiście polecam:

"School 2013" i semi-sequel do tego tytułu - "Who Are You: School 2015"
"Shut Up Flower Boy Band"
"Mystery Freshman"
"Monstar"

Strony, którymi posiłkowałam się przy tworzeniu artykułu:

2 komentarze:

  1. Świetny artykuł :) Akurat przeczytałam go po lekturze Mickiewicza XD Cóż, jestem nieco zdziwiona, prawdopodobnie też i odrobinę... hm... przerażona? Różnica kultur oczywiście robi swoje, jednak przykro mi z powodu presji, jaka jest na tych ludzi nakładana. Szczególnie wskaźnik samobójstw jest straszny. Jednak pewnie gdybym była Koreanką, to inaczej bym na to spojrzała. Co kraj, to obyczaj ponoć. Ciekawa jestem też, czy wpływa to u nich na przemoc w szkole, między uczniami rzecz jasna. W Japonii jej wskaźnik jest bardzo wysoki i moim zdaniem jest to spowodowane także poważnym (mniej lub bardziej) podejściem do drogi edukacji oraz naciskiem psychicznym, jaki jest stosowany wobec uczniów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co wyczytałam w internecie, przemoc wśród uczniów w Korei Południowej jest dosyć znaczna (chodzi głównie o 'bullying', czyli znęcanie się w różnych formach) - jednak naprawdę trudno jest mi ocenić, jaka jest faktyczna skala tych incydentów. Wydaje mi się, że czegoś takiego nie da się dobrze zmierzyć, bo dopóki nie stanie się coś całkowicie wstrząsającego, sprawy tego typu nie mają dużych szans na ujrzenie światła dziennego - i jest tak na całym świecie. Wydaje mi się, że to, co napisałaś (o presji psychicznej) rzeczywiście może przyczynić się do wzrostu agresywnych, destruktywnych zachowań u młodzieży, bo to niemal reguła, jeżeli chodzi o szkoły (zwłaszcza średnie, gdzie do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ten głupi nastoletni okres 'burzy i naporu'). Wystarczy spojrzeć nawet na to, co dzieje się u nas w kraju - w dobrych liceach trwają tzw. 'wyścigi szczurów' i niesamowity nacisk na bycie najlepszym. Nawet szukając bliżej - chyba każdy z nas był kiedyś świadkiem lub uczestnikiem bullyingu, choć czasami wydaje nam się, że to na pewno jeszcze nie była przemoc; niestety, wyśmiewanie się czy alienacja innych też się do niej zalicza...
      Niemniej, pisząc artykuły, zawsze staram się podawać jak najbardziej wierzytelne informacje - w tym przypadku, oprócz Wikipedii dla suchych faktów (czyli tych wszystkich nudnych, formalnych danych) posiłkowałam się głównie tym, co wiem od mojej znajomej z Korei Południowej. Nie da się ukryć, że to, co dla nas wydaje się dziwnym, dla nich jest całkowicie zwyczajną(choć bez wątpienia męczącą) codziennością...

      Usuń