YG to pewien charakterystyczny styl, który trudno przeoczyć. Gangsterskie klimaty, które czasami wzbudzają tylko pełen politowania uśmiech, partie rapowe prawie wszędzie, piosenki często dość ambitne i z drugim lub nawet szesnastym tłem... ta wytwórnia ma swoją - cóż tu ukrywać - bardzo rozbudowaną niszę artystyczną. Ale ma też głównego rapera BIGBANG...
...a T.O.P to zupełnie inna historia. Swój pierwszy solowy digital single wydał ładnych kilka lat temu, a karierę "bez reszty zespołu" prowadził raczej jako aktor. Ostatnio jednak niespodziewanie wypuszczono zapowiedź jego powrotu, który nadszedł niedługo później. I chociaż w tym roku wszyscy członkowie BIGBANG są szalenie eksploatowani, nieco bledną przy tym, co wydał T.O.P.
Może to kwestia tego, że dawno nie było go na scenie i po prostu nie zdążył się osłuchać - niemniej, Doom Dada jest zwyczajnie bardzo dobre. Rap stoi na najwyższym poziomie, linii melodycznej nie można nic zarzucić; czuję się trochę dziwnie, kiedy w piosence YG jeszcze coś mnie zaskakuje, i nie jest to ekstrawagancki teledysk (chociaż o tym trochę później) lub 2NE1, które nagle śpiewają o tym, że są zakochane. A tutaj, mimo, że wszystko jest albo rapem albo monotonną recytacją, brzmi różnorodnie i ciekawie. T.O.P nie jest może zbyt wszechstronnie utalentowany, ale takie piosenki jak ta są czymś, co wykorzystuje jego możliwości w stu dziesięciu procentach. Nawet, jeżeli śpiewa o tym, jaki jest wspaniały (czyli nic nowego), wypada to jakiś sposób elegancko - może to dlatego, że już nie wymienia kolejnych wielkch marek, tylko odnosi się do kwestii z nieco "wyższej półki"?
Teledysk jest ekscentryczny - i na tym można by w zasadzie zakończyć. Gdy widzi się duże małpy na samym początku, późniejsza łania na smyczy już wcale nie wydaje się zaskakująca, a późniejszy rajd po pustyni nie wywołuje nawet zdziwionego mrugnięcia. Klip utrzymano w czarno-białej stylistyce, co być może już było, ale na dobrą sprawę nikomu nie przeszkadza. Mimo ogólnie pojętej i przez cały czas trwania wylewajacej się z ekranu dziwaczności, nie można powiedzieć, że brak tam spokojnej klasy. Pewien chaos też jest, ale on również wydaje się być w pewien sposób przemyślany.
Podumowując - Doom Dada to niespodziwany powrót i świetny kawałek sam w sobie. T.O.P co prawda nie eksperymentuje z wizerunkiem, bo wciąż są to różne wariacje na temat garnituru i sporadyczne ubrania na kształt mundurów; muzyki za to jednak, na szczęście, nie oszczędza. I chociaż potrzeba mu było trzech lat, żeby stworzyć coś takiego, to chyba warto było czekać...
Obecnie moja ulubiona piosenka.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem melodia jest powalająca <33 Refren strasznie hipnotyzuję, nie mówiąc tu o głębokim głosie Choi'ego. To wszystko sprawia, że zanim zauważę, zaczynam "bujać się" ciałem. Do tego ten fast rapping- cudeńko *,*
OdpowiedzUsuń